List nie do wysłania

 

   Eri ! 

Już wiesz, jak wygląda droga do DOMU. Szkoda, że nie możesz mi o niej opowiedzieć…- choć każdy pewnie ma inną.

Przypomniałam sobie nasze ostatnie spotkanie w „ Pożegnaniu z Afryką” dzień przed twoją chorobą ( nic nie wskazywało na taki jej przebieg)

Pilnowałaś terminów tych spotkań!

Znałyśmy się ponad dwadzieścia lat i mimo że od dłuższego czasu nie należałam już do WŻCH to nasze kontakty były ciągle żywe.

W końcu to ty zachęciłaś mnie do namalowania obrazów:  Jezusa Miłosiernego,  Matki Boskiej Ostrobramskiej  i Stanisława Kostki. Sądziłaś słusznie, że to ostatnie moje prace tego rodzaju ( nawet dołożyłaś się do zamówionych ram) i cieszyłaś się widząc je w kaplicy wasilkowskiej u oo, jezuitów.

No, ale byłaś też despotyczna w widzeniu świata, choć nigdy nie próbowałaś  narzucać swojego spojrzenia mojej osobie.

Przeczuwałam twoje wewnętrzne wojowania mimo że starałaś się być uporządkowana jednocześnie.

 Wielokrotnie podpowiadałaś mi, w trakcie malowania dekalogu, o najważniejszym przykazaniu, przykazaniu miłości. Ta miłość była w Tobie. 

 Przypominam,  ile to razy wzmacniałaś mnie modlitwą, mówiąc mi o tym w czasie moich klęsk i nieszczęść.

Pisząc to, czuję jak poruszam odległe zdarzenia wywołujące radość, ból, smutek, i dotykam odwiecznego problemu ludzkiego losu – przemijania  

Do zobaczenia Eri.                                       

     Abe