Medytacja Ignacjańska

Metoda prostej modlitwy

 

Wybieram porę dnia i czas, kiedy będę się modlił; taki, który najlepiej pomaga mi wyciszyć się i skupić. Obieram wygodną, ale pełną szacunku pozycję ciała, która mnie wycisza, uspakaja.

 

  • Stoję przed Bogiem
    - uświadamiam sobie, że stoję przed Bogiem Jedynym, Wszechogarniającym i Kochającym; mam Mu tyle do powiedzenia, ale jeszcze więcej do usłyszenia.... trwam przez kilka chwil w tym procesie uświadamiania sobie Bożej Obecności.

 

  • Czytam Biblię
    - odczytuję powoli biblijny fragment od początku do końca, by przyswoić go sobie w jego integralnej całości - jeśli to pomocne i możliwe, mogę czytać na głos, aby Słowo Boże "usłyszeć"
     - powracam do powolnego czytania tekstu od początku, zatrzymują się nad wersetem,   słowem,   pytaniem, czegoś nie rozumiem, coś jest niejasne, coś intryguje, pociąga...

 

  • Rozważam Słowo Boże. Odnoszę JE do mojego życia. Modlę się 
    - odchodzę od czytania i zaczynam rozważać, mogę powtarzać dane słowo, werset, zastanawiać się nad jego znaczeniem, przypominać sobie inne słowa Pisma o podobnej treści czy znaczeniu...
  - odnoszę to rozważanie do mojego życia; nie tylko rozważam, co Bóg mówi, ale co On mówi do mnie  - jak to Słowo odnosi się do mojego życia, jakie daje mi światło, do czego mnie wzywa...

 

- może czuję wezwanie, by to rozważanie przemienić w modlitwę - prośbę, bo czuję się słaby... w dziękczynienie za łaski.... w modlitwę wstawienniczą czy uwielbienia....

 

- jeśli  mam wrażenie, że w sposób wystarczający zatrzymałem się nad danym słowem, wersetem, zdaniem, idę dalej przez tekst, nie starając się jednak o to, by za wszelką cenę dotrzeć do końca fragmentu; pośpiech jest zbędny, nie ilość syci duszę, ale głębia przeżycia.

 

  •  Podejmuję postanowienie
    - w ciągu ostatnich minut staram się przejrzeć to, co Pan mi zasugerował podczas tej modlitwy; jaki owoc, jaką myśl, postanowienie z niej wynoszę; jest tu miejsce na podziękowanie Bogu za ten czas, na prośbę o wytrwałość w realizacji podjętych decyzji...

Opracowanie: Wspólnota lokalna WŻCH
KRZYSZTOF OSUCH S.J

 

Medytacja ignacjańska

 

Wstęp



Ćwiczenia duchowne św. Ignacego Loyoli są duchową drogą, która krok po kroku

prowadzi do wydania się w ręce Boga. Stopniowo dojrzewamy do powierzenia siebie Bogu. Powoli dociera do nas to, że Bóg naprawdę stwarza nas i zaprasza do wspólnoty miłości. Wcielenie Syna Bożego jawi się nam coraz dobitniej jako uzyskanie śmiałego przystępu do Kogoś najwspanialszego, do Ojca Przedwiecznego. (por. Ef 2, 18; 3, 12) W czasie Ćwiczeń ignacjańskich oswajamy się z tym, jak drodzy i cenni jesteśmy dla Boga;On nie tylko nazywa nas swymi dziećmi, ale rzeczywiście przybiera nas za swe dzieci. (por.1 J 3, 1) Trójca Boskich Osób niecierpliwie czeka, kiedy się uśmiechniemy i rozradujemy z powodu naszej godności. Jako ochrzczeni już uczestniczymy w Życiu Trójcy Boskich Osób. Każde nowe sakramentalne spotkanie z Chrystusem uświęca nas coraz bardziej
i zakorzenia w samym Bogu.


Ważne jest jednak, byśmy do naszych sakramentalnych spotkań z Jezusem przydali spotkania modlitewne. Słusznie mówimy o różnych rodzajach czy sposobach modlitwy.Pamiętajmy jednak o tym, że w każdej autentycznej modlitwie jedno jest najważniejsze:zwrot serca do Boga i otwarcie serca na udzielanie się samego Boga nam.


Czy trudno jest się modlić? Czy trudno jest spotykać się z Bogiem? – i tak i nie!Modlitwa z jednej strony

wiąże się z codziennym zmaganiem, choćby tylko o czas. Z drugiej jednak strony jest ona czymś dziecięco prostym. Dla maleńkiego dziecka nie maniczego prostszego i bardziej miłego niż trwanie w ramionach rodzica i gaworzenie z nim.

W naszej dziecięcej relacji do Boga Ojca jest bardzo podobnie!

Trzeba jednak przyznać, że nie brak nam trudności i przeszkód, i to wielkich, gdy chodzi o nasze ufne i radosne przestawanie z naszym Stwórcą i Ojcem. W pokonywanie tych przeszkód zechciał zaangażować sam Ojciec, Jego Syn, a także Duch Święty. Bądźmyspokojni! Bóg wystarczająco, ponad wszelką miarę, angażuje się w szukanie kontaktu z nami. Trzeba zatem tylko jednego, byśmy i my dali z siebie wszystko, na co nas stać.

Z bezcenną pomocą przychodzą nam także Święci żyjący na przestrzeni wieków. Są oni z łaski Ducha Świętego wielkimi mistrzami modlitwy. Wiele się od nich uczymy, stając się uważnymi uczniami w ich szkole modlitwy.

 

Ćwiczenia duchowne św. Ignacego Loyoli zasadnie można nazwać szkołą modlitwy. Wśród kilku podstawowych sposobów modlitwy zaproponowanych w Ćwiczeniach jest medytacja(1). W pierwszym tygodnia Ćwiczeń praktykujemy ją kilka razy na dzień (4-5). Medytacja ignacjańska to – dość dokładnie określony ciąg działań, w których staramy się być zarówno uważnymi słuchaczami Boga jak i Jego rozmówcami.

W opisie ignacjańskiej metody medytacji uderzy nas być może pewna wielość działań i stała ich kolejność. Nie powinno nas to dziwić ani być przeszkodą w praktykowaniu medytacji; czyż nie jest tak, że wszystko, co istnieje, ma swój ład i rygorystycznie podlega określonym prawom? We Wszechświecie i na Ziemi raczej niewiele jest miejsca (jeśli w ogóle) na tzw. improwizację i „przypadki”. Podobnie jest w relacjach między osobami i w więzi z Bogiem. Nasze życie, mimo anarchistycznych zapędów, dzieje się, by tak rzec,według pewnego ceremoniału. Ma swój ceremoniał sakramentalna liturgia w Kościele. Mają swój określony przebieg zaślubiny małżonków. Nie inaczej jest z wydarzeniami –artystycznymi, patriotycznymi, towarzyskimi itd. To oczywiste, że „rzecz” tak ważna jak nasza modlitwa – od ustnej poczynając na mistycznej kończąc – rządzi się pewnymi regułami i przebiega według pewnego schematu, ujęta jest w pewne ramy. Dopóki nie ujrzymy Boga „twarzą w twarz”, dopóty nasza modlitwa będzie się odwoływać do SłowaBożego i wspierać się o różne pomocne metody. Taka modlitwa wiąże się niewątpliwie z trudem, ale jest to trud błogosławiony. Sam Bóg nagradza go różnymi darami i Sobą! (por. CD 15, 20) Ufnie zatem przyjmijmy wymogi wpisane w metodę medytacji, by – za każdym razem – tym pewniej i szybciej wyrwać się z siebie i przejść w Boga. (św. Ignacy) Z nadzieją praktykujmy modlitwę medytacyjną, wiedząc, że wielu chrześcijanom pomogła ona pokonać skoncentrowanie na sobie (egocentryzm) i skłonność do mówienia jedynie ze sobą o sobie.
Prośba stale ponawiana(2)


Modlitwa przygotowawcza: Prosić Boga, Pana naszego, aby wszystkie moje zamiary, decyzje i czyny były skierowane w sposób czysty do służby i chwały jego Boskiego Majestatu (CD 46).


Ta modlitwa przygotowawcza jest bardzo ważna, ponieważ przypomina nam treść Zasady pierwszej i podstawowej, czyli Fundament Ćwiczeń duchownych (CD 23). Choć zabrzmi to dziwnie, to jednak powiem, że nawet na początku medytacji, czyli modlitwy, dobrze jest przypomnieć sobie prymat Boga! Wrodzony egocentryzm łatwo uwodzi nas
i nakłania, byśmy we wszystkim szukali przede wszystkim własnej przyjemności, korzyści i wygody. Zatem to dobrze, że „modlitwa przygotowawcza” niejako stoi na straży i cierpliwie przypomina mi, żebym naprawdę Boga postawił w centrum modlitwy, a nie siebie samego – pod jakimkolwiek pozorem! Chcę więc szczerze tego, żeby z moich odkryć i przeżyć wypłynęło, koniec końców, więcej gotowości do służby Bogu! Pragnę gorąco, aby w owocach decyzji, które podejmę, objawiała się chwała, wspaniałość Boskiego Majestatu!


Św. Ignacy podpowiada nam bardzo zwięzłą modlitwę przygotowawczą. Nic nie stoi na przeszkodzie, by wypracować sobie własną modlitwę przygotowawczą. Może ona brzmieć np. tak: Panie, spraw, bym był tu dla Ciebie, a nie dla mnie. Chcę podjąć tę modlitwę, by poznać bardziej Ciebie. Chcę to czynić bezinteresownie, tzn. dla Ciebie samego, a nie dla „przysmaków”, które temu poznaniu już nieraz towarzyszyły. To też nie jest najważniejsze,

bym od razu otrzymał odpowiedzi, których szukam... Ty, Twoja Chwała i służba Tobie, a także cześć, respekt dla Twej Mądrości – niech będą celem i motywem moich działań na modlitwie! O to szczerze i gorąco proszę! Jestem tu przed Tobą i dla Ciebie, bo Ty jesteś Bogiem, a nie ja!

Zaczynając każdą medytację od takiej prośby, wymadlamy i utrwalamy w sobie przekonanie siebie, że wszystko należy traktować jako relatywne wobec Boga. Nic nie jest ważniejsze od Niego. Niczego nie można wynieść ponad Boga. Inaczej mówiąc, najważniejsze jest, bym liczył się z Bogiem i do Niego przylgnął, natomiast względne jest to, czy i kiedy doświadczę wielkich pociech i oświeceń. Nie jest to najważniejsze, czy w najbliższej medytacji doświadczę smaku „rzeczy Bożych” czy raczej oschłości i jałowości. Istotne jest to jedynie, bym zbliżył się do Boga, który mówi do mnie; bym Go bardziej poznał, umiłował i by w końcu zjednoczyły we mnie dwa pragnienia: moje i Ducha Świętego.

 

Powiedziawszy to wszystko, nie przeoczmy rzeczy najważniejszej – że akcent w tej modlitwie przygotowawczej pada na prośbę. Stale ponawiamy tę prośbę, ufając, że Bóg da nam to, o co Go tak wytrwale prosimy.
Ustalenie miejsca, obraz (CD 47)

 

Ustalenie miejsca jakby się je widziało. Tu trzeba zaznaczyć, że w kontemplacji lub w rozmyślaniu o rzeczy widzialnej, jak np. w kontemplacji o Chrystusie, Panu naszym, który przecież jest widzialny, ustalenie miejsca będzie polegać na oglądaniu okiem wyobraźni miejsca materialnego, gdzie znajduje się to, co chcę uczynić przedmiotem kontemplacji.
Mówiąc „miejsce materialne” mam na myśli np. świątynię lub górę, na której znajduje się Jezus Chrystus lub Pani nasza Maryja, zależnie od tego, co chcę kontemplować (CD 47).

Zachwyca nas nieraz widok dziecka, które bywa całe pochłonięte słuchaniem kogoś czy oglądaniem np. ulubionej bajki... Nam dorosłym nie tak łatwo przychodzi dać się pochłonąć w akcie słuchania Boga i patrzenia na Słowo Wcielone... Od skupienia całej uwagi na Bożym słowie i Bożym obrazie odwodzi nas własna pamięć i wyobraźnia.
Uczestniczyliśmy w tylu wydarzeniach, pamiętamy tyle różnych sytuacji, zarejestrowaliśmy tyle obrazów. Mamy też do nich tak łatwy przystęp! Można je przywoływać na zasadzie najdziwniejszych skojarzeń. Lub one same przyciągają naszą uwagę. Gdy zaczynamy modlitwę medytacyjną, chcemy przestawać z Bogiem, a nie zajmować się sobą czy
czymkolwiek. Chcemy cali uczestniczyć w spotkaniu z Bogiem. W tym celu – oprócz innych działań wstępnych – czynimy jeszcze jedno: naszej wyobraźni podsuwamy odpowiedni obraz. Zaś ona (wyobraźnia) wpatrując się w obraz starannie dobrany, nie tylko przestaje przeszkadzać nam i rozpraszać naszą uwagę, ale przyczynia się do bardziej intuicyjnego uchwycenia tego, co Bóg nam komunikuje.


Z obrazu – wyobrażonego na podstawie tekstu czy oglądanej reprodukcji arcydzieła – jest jeszcze i ten praktyczny pożytek, że łatwiej jest nam powrócić do tematu modlitwy, gdy niepostrzeżenie urywa się tok myśli. Myśl jest potęgą i tak wiele od niej zależy, ale jednocześnie jest dość ulotna, natomiast obraz jest bardziej trwały i uchwytny; jako taki

jest on dla modlącego się niczym morska latarnia dla żeglarza...

Różne obrazy przywołujemy w Ćwiczeniach duchownych, by zbliżyć się do tajemnicy Boga i człowieka.
Najwspanialszym „obrazem” jest oczywiście sam Wcielony Boży Syn – to On jest obrazem Boga niewidzialnego (Kol 1, 15). Do Człowieczeństwa Jezusa Chrystusa winniśmy stale powracać i od Niego najchętniej i najczęściej zaczynać naszą modlitwę. 

Prosić o łaskę (CD 48)

Prosić Boga, Pana naszego, o to, czego chcę i pragnę (CD 48).


Z tego zalecenia wynika zachęta, by zdać sobie sprawę z tego, czego ja chcę i pragnę! Czego najbardziej, czego najserdeczniej? Trzeba dobrze zastanowić się i wniknąć w siebie,by wypowiedzieć swoje najważniejsze i najgłębsze pragnienie(a). Nie od razu do niego docieramy.

 

W czasie Ćwiczeń duchownych to pragnienie jest nam, może ku zaskoczeniu,„podpowiedziane”. Jest tego ważna przyczyna: jesteśmy bowiem wprawdzie niepowtarzalni i idziemy do Boga (każda osoba) własną drogą, jednak i to jest Prawdą, że naszą drogą do Boga Ojca jest Jego Wcielony Syn. To, co On objawia i stanowi, ma charakter obiektywnej „normy”. W Chrystusie, przez Niego i dla Niego jesteśmy stworzeni, dlatego nie może dziwić, że z Jego słów i Jego Serca wyczytujemy to, kim jesteśmy, do czego winniśmy dążyć i czego winniśmy pragnąć.

Pamiętajmy i o tym, że Duch Święty nie podpowiada nam ani tym bardziej nie narzuca pragnień sprzecznych z pragnieniami, które nosimy w głębi naszego ducha. To jedynie „pożądania ciała” (por. Ga 3, 17) są sprzeczne z dążeniami Ducha Bożego i ducha ludzkiego! Trzeba zatem z zaufaniem odnosić się do pragnień, które są w nas, byle
odróżniać je od cielesnych pożądań.


Ujawnijmy jeszcze pewną trudność: być może proszenie kojarzy się nam nie najlepiej. To kojarzenie ma wtedy miejsce, gdy nie jesteśmy pewni bycia miłowanymi! Nie prosimyw ogóle bądź prosimy z oporami (ludzi i Boga), gdy sądzimy, iż akt proszenia i treść prośby natrafi u osoby proszonej na niechęć do dawania. To oczywiste, że nikt nie chce

być natrętem, a jeśli już – to tylko wtedy, gdy zmusza go do tego ostateczność, jakaś wielka potrzeba...

Rzecz wygląda całkiem inaczej, gdy wchodzimy w świat naszego Najlepszego Ojca. Tu nie powinny warunkować nas negatywne doświadczenia poczynione z ludźmi. Nie ulega przecież najmniejszej wątpliwości, że Bóg, który jest Miłością i stwarza nas z Miłości, bardzo pragnie nas obdarowywać i uszczęśliwiać. Nasze ponawiane akty proszenia nie są
dla Boga obciążeniem, lecz powodem samej radości! Gdy ufnie prosimy, wtedy Bóg nie ma wątpliwości, że pojęliśmy i pokochaliśmy nasz status – dzieci bardzo miłowanych i uczących się miłować (por. Łk 11, 1-13). Przypomnijmy sobie zresztą, jaką radość sprawiało nam obdarowywanie osoby miłowanej... Miłość zawsze pragnie spełniać pragnienia i prośby osoby miłowanej. Realna miłość czyni proszenie i dawanie czymś radosnym i bardzo naturalnym.

 


Otwartą kwestią pozostaje jeszcze tylko to, czy i kiedy (jak szybko) dorośniemy do proszenia Boga o „rzeczy” naprawdę wielkie. Przy sposobności powiedzmy, że prosimy na pewno o wielkie dary w Ojcze nasz. Treścią każdej z siedmiu próśb jest Boska Miłość.Nasz bezbrzeżnie ubogi duch najbardziej potrzebuje Boskiej Miłości. Materialne rzeczy

 

potrzebne do życia Ojciec daje nam z góry. Uprzedzająco przygotował wszystkiebogactwa Ziemi. Gdy zaś chodzi o pragnienie Boskiego rodzaju życia w nas i o bycie synami w Synu, to zachodzi tu potrzeba częstego rozbudzania tego pragnienia. Dzieje się to zazwyczaj wtedy, gdy bierzemy słowo Boże na zęby mądrości (por. św. Bernard)
i kontemplujemy Oblicze Jezusa (Jan Paweł II). Słowo – Jezus budzi w nas najgłębsze pragnienia i uświadamia nam, o co winniśmy prosić – i to z całą żarliwością.


Jezus pytał nieraz swoich rozmówców: Co chcesz, abym ci uczynił? Podobnie pytamnie na progu medytacji. Oto zawiązuje się jedyna w swoim rodzaju relacja, gdy w czasie modlitwy a) Jezus mówi nam, czego On chce i pragnie – dla nas i od nas; b) i gdy my szczerze wyznajemy, czego chcemy i pragniemy – dla Niego i od Niego!


Bądźmy spokojni, jeśli w naszych prośbach będzie „coś nie tak”. Jezus nam to powie i z miłością oraz wyrozumieniem poprawi nas, jak poprawił synów Zebedeuszowych i ich matkę. Ale to, co jest w naszej prośbie autentyczne, spełni ponad wszelkie oczekiwanie! Niekiedy jednak – bądźmy na to też przygotowani – wypadnie nam wsłuchać się wmilczenie Boga. Należy ten pozorny brak odpowiedzi odczytać jako wezwanie do zmiany naszego pragnienia i dostosowania go do tego, co najistotniejsze.

 

Pod koniec medytacji, w rozmowie, pewno powrócimy jeszcze raz do tego, czego naprawdę chcemy i pragniemy. Przestawanie ze Słowem Bożym na medytacji sprawi, że pod koniec modlitwy nasza prośba stanie się bardziej żarliwa i wolna od tego, co okazałosię sprzeczne z miłosną wolą Boga.

Medytacja

Wpierw trzy uwagi: Nie niepokójmy się, jeśli akty wstępne (czy jeden z nich) zatrzymają nas nieco dłużej, choćby i jedną trzecią czasu medytacji. Są to działania obiektywnie bardzo ważne, zaś Bóg może zechcieć udzielić nam Siebie już na początku,by reszta modlitwy przebiegała w klimacie Jego obecności. Przy każdym kontakcie ze słowem natchnionym ożywiajmy przekonanie i nadzieję, że wielka jest zbawcza moc słowa Bożego(3). Bóg przez swoje Słowo chce wykonać w nas różnoraką pracę(4). On darzy nas też swym błogosławieństwem na podobieństwo wody spadającej z nieba. (por. Iz 55, 10n). W całym procesie modlitwy inicjatywa należy do Boga. To „Bóg niestrudzenie wzywa każdą osobę do tajemniczego spotkania z Nim na modlitwie” (KKK 2591). Nasze działania są jedynie odpowiedzią i przejawem współpracy.

 

Po wprowadzeniu do medytacji przez dającego Ćwiczenia, a także po własnym przygotowaniu stoi przed nami zasadnicze zadanie, by mianowicie do końca zmierzyć się ze Słowem Bożym. Nie chcemy przecież być podobni do ubitej drogi czy skały lub skrawka ciernistej ziemi (por. Łk 8, 5-15). Pragniemy wydać plon, choćby tylkotrzydziestokrotny (por. Mt 13, 23). W tym celu, ze swej strony, podejmujemy taką aktywność poznawczą, dzięki której wsłuchamy się w słowo Boże, rozsmakujemy się w nim (por. Ap 10, 9n) i wypełnimy je (por. Mt 7, 24, Jk 1, 22).

 

Pragnąc dać Bogu odpowiedź pełnowartościową, pytajmy jak św. Ignacy: Co zatem należy czynić? (Quid agendum?) Co należy czynić, by słowo Boże przez nas słuchane i rozważane wydało obfity plon na życie wieczne?

 

Odpowiedź i rada św. Ignacego brzmi zwięźle: Przypomnieć sobie dane słowo Boże, potem rozumem rozważać, a wreszcie zastosować doń wolę, chcąc o tym wszystkim pamiętać, to wszystko rozumieć, aby osiągnąć upragniony owoc, np. zawstydzenie i uniżenie siebie, gdy rozważany jest grzech w pierwszym tygodniu Ćwiczeń (por. CD 50).

 

A. Właściwie zbędne są wyjaśnienia...

 

Tak, zasadniczo zbędne są wyjaśnienia, bo my przecież dobrze wiemy, co robić, gdy ktoś przekazuje nam ważne informacje. Po prostu bierzemy je sobie do serca, na przykład to, że ktoś kocha nas i chce przeżyć z nami resztę życia... Podobnie jest z każdą życiowo ważną wiadomością. Nie inaczej rzecz się ma z Dobrą Nowiną o Miłości Boga i wiecznym Życiu dla nas!

Ma rację św. Ignacy, nie rozwodząc się wiele na temat procesu medytacji. Uważa, że wystarczy przypomnieć główne działania osoby otwartej na Boże Objawienie.

  • 1: Najpierw wsłuchuję się w treść Słowa Bożego i staram się ją zapamiętać.

 

  • 2: Następnie, na miarę moich możliwości intelektualnych, próbuję dokładniej zrozumieć,co Bóg mi objawia i jaki to ma wpływ na sens (znaczenie i cel) mojego życia. Pytam też siebie, czy i jak Boże Orędzie winno przełożyć się na codzienny strumień moich decyzji, na relacje z bliźnimi, na używanie stworzeń itp.

  • 3: W miarę przechodzenia kolejnych punktów odpowiadam Bogu – zgodnie zwewnętrznymi poruszeniami i uczuciami; zwracam się do Niego w aktachwdzięczności, miłości, zawierzenia, prośby, skruchy itd.

  • 4: W rozmowie zwieńczającej medytację powracam do wstępnej prośby o owoc i – w miarę możliwości – zbieram w jedno wszystko to, co w trakcie medytacji dotknęło mnie do żywego. Przedkładam to Bogu Ojcu czy innym Osobom z całym zaufaniem i serdecznością.


To proste wyszczególnienie działań osoby medytującej może się wydać nazbyt schematyczne, a kolejność działań – sztuczna. Taka jest jednak rzeczywista, faktycznadynamika spotkania i wymiany między dwiema osobami.


Zamiast wyszukiwać zastrzeżenia – uznajmy, że zwięzły schemat działań podejmowanych w samym „sercu” medytacji dyskretnie przypomina nam, że słowo Boże trzeba przyjąć całym sobą i do końca. Nie można poprzestać ani na samym przypomnieniu sobie zbawczych wydarzeń, ani nawet na samym zrozumieniu ich sensu! Trzeba przyzwolić, by w kontakt z Bogiem zaangażować się całym sobą. Więcej, należy siebie ku temu pobudzać, by na Miłość Boga – zgodnie z najważniejszym Przykazaniem –odpowiedzieć „z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił” (Pwt 6, 5; por. Mt 22, 37).

B. Uważność na uczucia


Ważnym kluczem otwierającym nam przystęp do działania Boga w nas, a także do prawdy o nas – są uczucia rodzące się na różnych etapach kontaktu ze słowem Bożym.Przydatne i „informujące” są wszystkie uczucia, zarówno pozytywne jak i negatywne. „Rodzenie się uczuć negatywnych w medytacji jest dobrym objawem, stanowi bowiem

znak, iż Słowo Boże dotyka w nas miejsc najbardziej zranionych, nieuporządkowanych, których może sobie w życiu jeszcze nie uświadomiliśmy”. Winniśmy być z góry na to przygotowani, że Słowo Boże potwierdzi nas jako osoby, a także nasze szlachetne pragnienia i dobre czyny. Ta „funkcja” Słowa Bożego jest dla nas miła. Trudno jest nam
zgodzić na tę sytuację, gdy czujemy się osądzani przez Słowo i gdy ujawnia się nasz wewnętrzny konflikt. Ważne jest, żeby nie ulec panice, lecz przyłączyć się do Ducha Świętego, który chce nas przeprowadzić od grzesznej egzystencji do życia w miłości Boga. „Słowo Boże – o ile otwieramy się na jego prawdę – ujawni wszystkie zamysły naszego
serca oraz ich wpływ na nasze świadome i nieświadome reakcje, na nasz sposób myślenia i wartościowania, na nasze wybory i czyny z nimi związane. Odkrywanie naszych najgłębszych zamysłów serca, szczególnie wówczas, gdy utarły się w nas od dawna zakłamane sposoby reagowania, myślenia i postępowania, kiedy poddaliśmy się
zadziwiającej i niesamowitej ludzkiej skłonności do fałszerstw moralnych (K. Rahner), może być procesem bardzo bolesnym, przeciwko któremu budzić się będzie w nas bunt, opór wewnętrzny i sprzeciw.(...) Opór wobec Słowa Bożego złączony z ową niesamowitą ludzką skłonnością do fałszerstw moralnych jest wpisany w naszą zranioną grzechem osobowość. Św. Paweł mówi, że „dążność ciała wroga jest Bogu, nie podporządkowuje się

bowiem Prawu Bożemu, ani nawet nie jest do tego zdolna” Rz 8, 7(5).


C. Medytacja skojarzona z lectio divina

Znanych metod medytowania nad słowem Bożym jest przynajmniej kilka. Wszystkie one mają swe korzenie w starej metodzie modlitwy, nazwanej lectio divina. Rozumiejąc lectio divina, wyraźniej zdajemy sobie sprawę z tego, jaki jest jeden duch każdej medytacji, także ignacjańskiej.

 

Kard. C. M. Martini wyróżnia w lectio divina, czyli w modlitewnym czytaniu Pisma św., aż osiem etapów. Ta wielość działań uświadamia nam, jak czymś poważnym i angażującym jest integralne słuchanie i wypełnianie słowa Bożego. Zyskujemy większą przejrzystość,gdy te osiem etapów (1-8) lectio divina zgrupujemy w trzech cyklach (I, II, III).

 

Pierwszy cykl to – wstępowanie (I) ku Bogu poprzez czytanie Słowa Bożego, rozważanie go i serdeczne zwracanie się do Boga (po łacinie: lectio, meditatio, oratio).

 

Te trzy etapy możemy przyporządkować trzem zachętom samego Ducha Świętego, który tak nas przynagla:

 

  • 1. Bierz i czytaj Pismo święte!
  • 2. Gdy cię coś uderzy, rozważaj to na różne sposoby!

 

  • 3. Gdy poczujesz się wewnętrznie zagadnięty przez Boga, to mów do Niego, rozmawiaj z Nim!

Gdy Bóg „utrafia” w nas swym słowem, a my na to przyzwalamy, to wtedy zaczynamy myśleć. Rozumujemy, kojarzymy, wyciągamy wnioski, zmagamy się o samą wiarę i o postępowanie płynące z niej. Widząc swą słabość i różne zagrożenia, żarliwe wołamy do Pana. Pojawia się w nas także cała gama uczuć; bywa to np. fascynacja i zniechęcenie, przyciąganie i opór, zgoda i sprzeciw, pokorna uległość i bunt, zachwyt i znudzenie itp.
Jeśli konsekwentnie i pokornie lgniemy ku Bogu, nie dając się zniechęcić, to w jakimś momencie osiągamy szczyt (II) w naszej modlitwie. Ufnie wydajemy się w ręce Ojca. Trwa to w początkach (życia modlitwy) na ogół krótko, z czasem – coraz dłużej. To, co dzieje się na tym etapie, nazywamy kontemplacją (contemplatio). Odpoczywamy przy, a nawet
w Bogu!

 

Na tym etapie ustają dociekania i analizy, cichną debaty i wszystko staje się dziecięco proste. Czujemy się ogarnięci wielką Miłością Boga. Ona olśniewa nas i dogłębnie uspokaja. Chętnie milkniemy, by w ciszy nasycać się pewnością bycia drogimi i wartościowymi w oczach Boga (por. Iz 43, 4). Byłoby wielkim błędem w „sztucemodlitwy”, gdybyśmy przeoczyli bądź zlekceważyli ten etap! To przecież sam Duch Święty słodko i dyskretnie przynagla nas w głębi serca:

I. Teraz odpoczywaj w Bogu! Przekonaj się, że cały trud, Boga i twój, zmierza do kosztowania, jak dobry jest Bóg! (por. Ps 34, 9). Św. Ignacy w paru miejscach(6) Ćwiczeń mocno nalega, byśmy nie żałowali czasu na pozorną bezczynność i bierność, który wyraża się w kosztowaniu Boga i nasycaniu się Nim; Jego Pięknem, Prawdą, Dobrocią,
Miłością, Życzliwością...


II. Jak długo żyjemy na Ziemi, Tabor kontemplacyjnego odpocznienia na ogół nie trwa zbyt długo. W pewnym momencie trzeba wykonać trzeci krok, który polega na zejściu (III) na dół, do codziennych relacji i obowiązków. Duch Święty nalega:


III. Zrób teraz coś dobrego dla Królestwa Bożego! Zrób coś dla bliźnich! Nie zadowól się jedynie osobistą duchową radością, uznając ją za ostatni „punkt” w spotkaniu z Bogiem.

 

Radość w sercu (consolatio) to niewątpliwie cenny dar i owoc Ducha Świętego. To, rzeczywiście, On zachęca: Raduj się w Panu! Ale także On wzywa nas do czujności i rozeznania, czy aby Zły duch nie dołącza się z ofertą swoich „pocieszeń”, które mają odwieść od Boga. Ta radość, która pochodzi od Boga, uwiarygodnia się jako autentyczna,
gdy umacnia mnie do konkretnego działania na rzecz Królestwa Bożego w sercach bliźnich!


D. Dwa przykładowe kwestionariusze


Ojciec Tomasz Spidlik objaśniając ignacjańską metodę medytacji, przedkłada dwa przykładowe kwestionariusze i zachęca do formułowania własnych pytań. „Praktyczny jest np. „kwestionariusz”, który ktoś napisał na kartce i włożył do Ewangelii. Zawiera on osiempunktów: rzecz, analogia, zastrzeżenie, odpowiedź, badanie, postanowienie,
urzeczywistnienie, prośba. Przeczytałem fragment Ewangelii, po czym:

1.Zamykam książkę i powtarzam sobie „rzecz”, tzn. to coś głównego, o co chodzi, wypowiadam swoimi słowami to, co rzekł Chrystus.

2.Przypominam sobie, gdzie już coś podobnego czytałem albo słyszałem w Piśmie Świętym, z innej lektury lub czyichś słów.


3.Zgłaszam zastrzeżenie wobec tego, co zostało powiedziane. Np. Ewangelia mówi, że błogosławieni są ubodzy. Tymczasem w życiu za szczęśliwego uważamy tego, kto ma dużo pieniędzy.


4.Co bym na to odpowiedział? Z odpowiedzi tej mogę zwykle poznać, w jakim stopniu rzeczywiście zrozumiałem wartość np. ubóstwa w Chrystusie.

 

5.Zbadanie siebie ma ukazać, według której zasady dotychczas żyłem: błogosławieni ubodzy – czy bogaci?


6.Postanowienie jest nastawione na przyszłość. Co przyjąłbym chętnie jako życiową

regułę?

 

7.Aby jednak to postanowienie nie było jałowe, próbuję już dzisiaj zacząć je urzeczywistniać. Daję np. komuś coś z tego, czego nie potrzebuję.

 

8.Potrzeba modlitwy błagalnej wynika z doświadczenia, że bez Bożej pomocy nie zdołam swego postanowienia urzeczywistnić.

 

A oto przykład innej serii pytań:

I. Pamięć: l) Co już słyszałem, czytałem lub sam rozmyślałem o tekście czy o prawdzie, o których rozmyślam? 2) Zapamiętam sobie przynajmniej jedno krótkie hasło albo kawałek tekstu Ewangelii. 3) Czy coś podobnego występuje w jakiejś pieśni, wierszu, w ogóle w literaturze?

 

II. Refleksja rozumowa: 1) Zamykam książkę i powtarzam sobie własnymi słowami, o co w niej chodziło. 2) Która myśl jest najważniejsza? 3) Jak można by to samo wyrazićjęzykiem zwykłego dzisiejszego życia – słowami używanymi w szkole, prasie, poezji, fabryce? 4) Czy jest to prawda ogólnie akceptowana, czy też ludzie patrzą na toinaczej? 5) Jakie jest moje zdanie według tego, co mówię i jak postępuję? 6) Jakie argumenty przemawiają za słusznością tego, co mówi Ewangelia? 7) Dlaczego innezdania nie są słuszne i co sprawia, że ludzie pomimo to akceptują je?

 


III. Decyzja woli: l) W jakich konkretnych sytuacjach mego życia można by urzeczywistnić prawdę, o której rozmyślałem? 2) Czy jest dla mnie rzeczą łatwą, czy trudną żyć według tej zasady? 3) Jakie przeszkody napotykam? 4) Jak można by tę prawdę wprowadzać powoli w życie? 5) Czy znam kogoś, kto popełnia podobne błędy jak ja, kto ma takie same trudności? Co bym mu poradził? 6) Czy dałoby się coś zrobić już dziś? 7) Czy zdolny jestem to zrobić?(7).

Rozmawiać z Panem - kolokwium

 „Rozmowę końcową, ujmując ją trafnie, należy odbyć tak, jakby przyjaciel mówił do przyjaciela, albo sługa do pana swego, już to prosząc o jaką łaskę, już to oskarżając sięprzed nim o jakiś zły uczynek, już to zwierzając mu się ufnie ze swoich spraw i prosząc go w nich o radę” (CD, 54).



Nasza medytacja nie zawsze tak przebiega, że spontanicznie pragniemy zakończyć ją w przyjacielskiej rozmowie z Panem. Dobrze zatem, że stały punkt medytacji przynagla nas do rozmowy. Treść rozmowy jest czymś bardzo osobistym i wynika z medytacji.

Żeby pobudzić siebie do rozmowy – mówmy sobie: Oto dałem Słowu Boga czas, by ono mogło mnie dosięgnąć i obdarować. Wypada, bym teraz powiedział Bogu, co mnie w Jego Orędziu poruszyło, co od Niego otrzymałem i za co jestem Mu bardzo wdzięczny(...);warto i o tym powiedzieć, na co jeszcze czekam, co mnie jeszcze boli i o co nadal proszę(...); za co żałuję i przepraszam..., itd.



W rozmowie zwracamy się do Boga Ojca lub do Jezusa Chrystusa, bądź do Dziewicy Maryi lub do Świętego, którego darzymy szczególnym nabożeństwem. Może to być także jedna z osób, która była obecna w danym rozważanym fragmencie Ewangelii.



Do nas także należy wybór, z jakiej „pozycji” zwrócimy się do wybranej Osoby;możemy się zwracać jakby przyjaciel mówił do przyjaciela, albo sługa do pana swego,bądź też syn czy córka do swego ojca lub matki; jak stworzenie do swego Stwórcy, jak ktoś zniewolony do swego wybawiciela, jak chory i zraniony do uzdrowiciela. Niech nasza
wypowiedź będzie prosta, serdeczna i jednocześnie pełna czci.

 

Bądźmy także szczerzy i autentyczni! Jeśli mamy do powiedzenia tylko jedno słowo, to  też je wypowiedzmy, i to nie jeden raz; powtarzajmy je wielokrotnie... Jest to nawet bardzo wskazane, byśmy przez kilka ostatnich minut medytacji modlili się na  podobieństwo modlitwy Jezusa, w której powtarzamy: Panie, Jezu Chryste, Synu BogaŻywego, zmiłuj się nade mną grzesznym.

Na sam koniec medytacji św. Ignacy doradza odmówić jakąś modlitwę ustną: np.„Ojcze nasz” lub „Duszo Chrystusowa”, bądź „Zdrowaś Maryjo” czy też inną modlitwę. Każda taka modlitwa uobecnia to, co Najważniejsze, a ponadto przypomina nam przynależność do kościelnej wspólnoty.

 

Tekst publikujemy za zgodą: Centrum Duchowości im. św. Ignacego Loyoli 


 

Przypisy:

1Specyfiką końca Średniowiecza i czasów nowożytnych jest to, że do spotkań z Bogiem na gruncie Jego słowa podchodzono coraz bardziej metodycznie. Poszukiwacze Boga przyswajali sobie określony sposób postępowania w podejmowaniu słowa Bożego. Por. Josef Weismayer, Pełnia życia, Wydawnictwo WAM, Księża Jezuici, 1993, s. 89 n.

2 W obecnej prezentacji przedstawiam jedynie to, co sam św. Ignacy proponuje we wzorcowej medytacji w CD 45-54. Wszystkie zagadnienia pomocnicze dotyczące modlitwy św. Ignacyomawia a) w tzw. Addycjach (CD 73-77: jak 
zasypiać /73/, jak się budzić /74/, poprzedzić medytację uspokojeniem ducha /239/, zacząć ją wzniesieniem umysłu ku górze i aktemuszanowania lub uniżenia /75/; postawa na modlitwie /76/, refleksja /77/; b) w niektórych Adnotacjach (CD 1-20). 

3 Przyjmijcie w duchu łagodności zaszczepione w was słowo, które ma moc zbawić dusze wasze.

4 “Żywe bowiem jest słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikająceaż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca.”
Hbr 4, 12.

5 Cytaty w akapicie B. są z: Józef Augustyn S.I., Adamie, gdzie jesteś?

6 M. in. „Nie obfitość wiedzy, ale wewnętrzne odczuwanie i smakowanie rzeczy zadawala i nasyca duszę”(CD2). „W punkcie, w którym znajdę to, czego szukam, zatrzymam się i spocznę, i dopóki się tu nie nasycę, nie będę niespokojny o przejście do innego punktu” (CD 76, 11).

7 Spidlik Tomasz, U źródeł światłości. Podręcznik życia chrześcijańskiego, Wydawnictwo Księży Marianów 1991, 256-274.
Józef Augustyn S.I.,

 

 

Przygotowanie do medytacji, medytacja, refleksja

 

 

Wprowadzenie

„Medytacja jest magicznym słowem naszych dni, magicznym, ponieważ człowiek rozgląda się za uzdrawiającymi mocami, które uwolniłyby od zagrożenia jego ludzką egzystencję i świat, do którego należy”(1).

 

Potrzeba medytacji (rozumianej w sensie szerokim) jest niejako wpisana w strukturę człowieka, jednak dzisiejszemu człowiekowi, wciągniętemu w ludzką zmienność i z tego powodu żyjącemu jakby poza sobą(2), medytacja nie przychodzi spontanicznie. Potrzebuje on „bardziej niż dawniejsze pokolenia metodycznych wskazówek i dochodzi do medytacji niemal tylko drogą wyraźnie zamierzoną”(3).

 

Sama jednak refleksja, nawet bardzo wnikliwa, nad wskazówkami metodycznymi odnoszącymi się do medytacji nie przyniosłaby pożądanego owocu, gdyby zabrakło trudu ćwiczenia się w niej. Wskazówki metodyczne dla osoby nie zaprawionej w medytacji są wszelako bardzo cenną, by nie powiedzieć konieczną pomocą. Przekazują one bowiem wielowiekowe doświadczenie wielu mistyków i mistrzów modlitwy(4).

 

Rady i wskazówki mistrza modlitwy będą tym skuteczniejsze, im bardziej będą wypływać z osobistego doświadczenia. Przekazywanie i nauczanie metody medytacji jest bowiem nie tylko wprowadzeniem w pewne techniki, lecz także dzieleniem się osobistym doświadczeniem modlitwy. Celem przekazywanych przez mistrza uwag jest z jednej strony rozjaśnienie, pogłębienie i potwierdzenie intuicyjnych przeczuć człowieka wchodzącego w medytację, z drugiej zaś strony obrona przed iluzjami, które grożą mu ze


względu na brak doświadczenia w modlitwie i w ogóle w życiu wewnętrznym. Rady i wskazówki dotyczące modlitwy winny być zawsze dostosowane do konkretnej osoby uczącej się medytacji: do jej doświadczeń duchowych, do jej skłonności psychicznych i,ogólnie mówiąc, do tego wszystkiego, co może wpływać na jakość modlitwy.



Przygotowanie do medytacji

W „Ćwiczeniach Duchownych” św. Ignacego przygotowanie do medytacji odgrywa
zasadniczą rolę. Wiele uwag formalnych w książeczce „Ćwiczeń” dotyczy przygotowania
rekolektanta do modlitwy osobistej.


Przygotowanie dalsze do medytacji

Przed wejściem w medytację św. Ignacy zachęca najpierw do wyciszenia wewnętrznego, bez którego dobre odprawienie medytacji byłoby niemożliwe. Rekolektant postąpi w „Ćwiczeniach” „tym więcej, im bardziej odłączy się od wszelkich przyjaciół i znajomych i od wszelkiej troski doczesnej”(5). „(...)Zanim wejdę w modlitwę -


--------------------------------

1 Hans Waldenfels S.I., Medytacja na Wschodzie i Zachodzie, Warszawa 1984, 7.
2 Por. Anioł Pański z Papieżem Janem Pawlem II, Kraków 1983, 173.
3 Johannes B. Lotz S.I., Wprowadzenie do medytacji, Kraków 1983, 13.
4 Tamże, 13.
5 Św. Ignacy Loyola, Ćwiczenia Duchowne, nr 20, w: Św. Ignacy Loyola. Pisma Wybrane, Kraków
1969, t. II, 99-211.
pisze św. Ignacy w innym miejscu książeczki „ćwiczeń” - mam uspokoić swego ducha siedząc lub chodząc, jak uznam za lepsze, i rozważać, dokąd się udaję i po co; ta samaaddycja (uwaga) ma być zachowana na początku wszystkich sposobów modlitwy” (CD 239, por CD 131).

 

W czasie odprawiania samych rekolekcji dla większego skupienia wewnętrznego św. Ignacy poleca, aby „nie śmiać się ani nie mówić rzeczy pobudzających do śmiechu” oraz„panować nas spojrzeniami” (CD 80, 81).

 

Ponadto dalsze przygotowanie do medytacji polega na rozbudzeniu w sobie ducha dyspozycyjności i hojności, dzięki której odprawiający rekolekcje będzie zdolny złożyć w ofierze całą swą wolę i wolność, „aby Boski jego Majestat tak jego osobą, jak i wszystkim, co posiada, posługiwał się wedle najświętszej woli swojej” (CD 5). Stąd też przygotowując ludzi do rekolekcji zamkniętych należało by zachęcać ich do przedłużonej modlitwy osobistej, aby przez nią mogli kształtować w sobie postawę otwartości i hojności wobec Boga.

 

Owocność „Ćwiczeń” jest ściśle uzależniona od tych dwu postaw wewnętrznych u odprawiających rekolekcje. Przystąpienie do rekolekcji z pewną beztroską, w roztargnieniu, z brakiem głębokiego pragnienia zaangażowania się i ofiarności może uniemożliwić osiągnięcie owocu, który zakładał św. Ignacy w swoich „Ćwiczeniach Duchownych”.

 


Przygotowanie bezpośrednie do medytacji

 

Bezpośrednie przygotowanie do medytacji w rekolekcjach opartych na „Ćwiczeniach Duchownych” św. Ignacego rozpoczyna się od zapoznania się z treścią danej medytacji przez wysłuchanie wprowadzenia do modlitwy. Styl, w jakim powinny być dawane wprowadzenia do medytacji, dokładnie opisuje św. Ignacy na samym początku książeczki „Ćwiczeń”: „Ten, co drugiemu podaje sposób i plan rozmyślania lub kontemplacji,

 

powinien opowiedzieć wiernie historię danej kontemplacji lub rozmyślania, przechodząc tylko od punktu do punktu z krótkim i treściwym objaśnieniem. Albowiem ten, co kontempluje, biorąc za podstawę prawdę historyczną, jeśli sam przez własne rozważanie lub rozumowanie znajdzie coś, co mu lepiej pomaga do zrozumienia lub przeżycia danej historii, czy to dzięki własnemu rozumowaniu, czy też dzięki mocy Bożej oświecającejumysł, więcej znajdzie smaku i owocu duchowego, niż gdyby dający mu „ćwiczenia” dużo
wyjaśniał i rozwodził się nad znaczeniem danej historii. Bo przecież nie obfitość wiedzy,ale wewnętrzne odczuwanie i smakowanie rzeczy zadowala i nasyca duszę” (CD 2).

 

Wprowadzenia do medytacji zgodnie z zaleceniem św. Ignacego winny być raczej zwięzłe i winny zawierać wierne opowiadanie „historii” danej medytacji. Oczywiście jest to zawsze Historia Zbawienia: Stąd tak bardzo ważne jest, aby przekazywane treści miały swoje źródło w Słowie Bożym - w Biblii. Praktycznie wszystkie medytacje i kontemplacjew „Ćwiczeniach Duchownych” św. Ignacego wzięte są bezpośrednio z Pisma św. 

Jeżeli dobrze rozumiemy, czym jest Biblia, to nie pytamy, jak dostosowywać Biblię do rekolekcji, ale wprost przeciwnie, jak integrować rekolekcje z Biblią. W tym kontekście jest rzeczą oczywistą, że wprowadzenia do medytacji w rekolekcjach opartych na „Ćwiczeniach Duchownych” nie mogą być serią konferencji ascetycznych na różne tematy, ale - jak mówi św. Ignacy - „Wiernym opowiadaniem historii”.

 

Konferencja ascetyczna jest zwykle opisem (często tylko teoretycznym) duchowego doświadczenia; wprowadzenia do medytacji natomiast mają być podprowadzeniem podosobiste doświadczenie odprawiającego rekolekcje. Osobisty trud, wysiłek i ofiarność w dochodzeniu do rozumienia (nie tylko rozumienia intelektualnego, ale przede wszystkim rozumienia sercem) byłoby udaremnione, gdyby „dający Ćwiczenia dużo wyjaśniał i rozwodził się nad znaczeniem danej historii” (CD 2). Sugestywne opisywanie własnego czy cudzego doświadczenia wewnętrznego może poruszyć emocjonalnie rekolektanta, ale

 

nie odniesie on tego owocu duchowego, który zakładał św. Ignacy w „Ćwiczeniach”. „Własne rozumowanie i rozważanie” złączone z poddaniem się „mocy Bożej oświecającej umysł” ma prowadzić rekolektanta do wewnętrznego „odczuwania i smakowania rzeczy” duchowych (CD 2).

 

Niezależnie od wysłuchania wprowadzenia warto proponować odprawiającym rekolekcje bezpośrednio przed medytacją także osobiste przygotowanie do niej (trwające ok. 15 minut), które polega na uważnym przeczytaniu proponowanego na medytację tekstu biblijnego oraz na krótkim prześledzeniu treści podanych we wprowadzeniu. Celem osobistego przygotowania do medytacji jest odnalezienie w wielości treści

 

zawartych w tekście biblijnym i we wprowadzeniu tych, które najbardziej przemawiają do odprawiającego rekolekcje w jego sytuacji życiowej. Należało by zachęcać, aby rekolektanci zatrzymywali się nie tylko nad tymi treściami, które budzą ich reakcje pozytywne (entuzjazm, nadzieję, radość), ale także nad tymi, które budziłyby ich wewnętrzne opory (irytację, nudę czy zniechęcenie).

 

 

Medytacja


Medytację odprawianą metodą „Ćwiczeń Duchownych” św. Ignacego Loyoli

rozpoczynamy od „modlitwy przygotowawczej” i dwóch wprowadzeń. Długość medytacji(od 30 minut do ok. godziny) winna być zawsze dostosowana do potrzeb i możliwości medytującego.

 

 

Modlitwa Przygotowawcza

 

„Prosić Boga, Pana naszego, aby wszystkie moje zamiary, decyzje i czyny były skierowane w sposób czysty do służby i chwały Jego Boskiego Majestatu” (CD 46). W tej modlitwie człowiek medytujący uświadamia sobie ostateczny cel i sens swojego życia oraz prosi o wielką wolność wewnętrzną wobec wszystkich stworzeń, aby one nie były mu przeszkodą w pełnym i czystym oddaniu się Boskiemu Majestatowi.

 

„Modlitwa przygotowawcza” jest jakby fundamentem medytacji, podobnym do „Fundamentu” całych „Ćwiczeń Duchownych” (CD 23), w którym św. Ignacy podaje „zasadę pierwszą i podstawową” życia każdego człowieka: „Człowiek po to jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony(...). i dlatego trzeba nam stać się ludźmi obojętnymi (wolnymi) w stosunku do wszystkich rzeczy stworzonych(...). Trzeba pragnąć i wybierać jedynie to, co nam więcej pomaga do celu dla którego jesteśmy stworzeni” (CD 23).

 


Wprowadzenie pierwsze - wyobrażenie sobie miejsca

 

„Ustalenie miejsca będzie polegać na oglądaniu okiem wyobraźni miejsca materialnego, gdzie znajduje się to, co chcę uczynić przedmiotem kontemplacji” (CD 47).Modlitwa jest czynnością całego człowieka; wszystkich jego władz duchowych, ale wówczas, kiedy człowiek nie jest wewnętrznie przemieniony, duchowe władze szczególniewyobraźnia - będą raczej przeszkadzać niż pomagać w czasie modlitwy. Stąd też św.Ignacy poprzez „wyobrażenie sobie miejsca materialnego” wprzęga wyobraźnię do medytacji tak, aby stała się ona pomocą a nie przeszkodą. Używając analogii moglibyśmypowiedzieć, że ustalenie miejsca materialnego ma służyć jako punkt orientacyjny (jakby latarnia morska) podczas całego rozmyślania. W czasie zagubienia się (oddalenia się sercem i myślą od przedmiotu modlitwy) umiejscowienie rozważanej „historii” ma byćpomocą w ponownym „odnalezieniu” się przed Bogiem.

 

„Ustalenie miejsca” w medytacji ignacjańskiej ma także wydźwięk teologiczny. O.Mieczysław Bednarz S.I. w komentarzu do „Ćwiczeń” pisze: św. Ignacy „pragnie przez ogląd tego, co jest widzialne i w czym wyraża się tajemnica Boga Wcielonego, dotrzeć do tego, co jest niewidzialne, uchwycić głębszy sens i wartość ukrytą pod osłonąwidzialności. Idzie tu Ignacy po linii nauki i praktyki Kościoła”(6).

 


Wprowadzenie drugie - prośba o owoc medytacji

 

„Prosić Boga, Pana naszego, o to, czego chcę i pragnę” (CD 48). Prośba ta ma być dostosowana do tematu medytacji. „Doświadczenie Ćwiczeń Duchownych - pisze Maurice Giuliani S.I. - jest jedną wielką prośbą, jaką rekolektant zanosi do Boga”(7).


Zasadniczą siłą (ze strony rekolektanta), dzięki której może aktualizować się owoc „Ćwiczeń Duchownych” są jego duchowe pragnienia, głębia tego, „czego chce i pragnie”. Rekolektant swoje pragnienia wyraża w konkretnej prośbie na progu każdej medytacji.

 

Prośba o owoc w poszczególnych medytacjach jest podyktowana z jednej strony osobistą sytuacją egzystencjalną medytującego, z drugiej zaś strony treścią medytowanego Słowa Bożego. Wyrażenie „chcę i pragnę” nie zdradza bynajmniej, jak to nieraz zarzucano Autorowi „Ćwiczeń” woluntaryzmu. Odnosi się ono bowiem najpierw nie do ludzkiego wysiłku, ale do działania samego Boga. Św. Ignacy każe bowiem prosić o łaskę(8). Podkreślone jest w ten sposób pierwszeństwo Boga przed wysiłkiem człowieka. Prośba o łaskę, którą rekolektant formuje na początku każdej medytacji uświadamia mu jasno konkretny owoc, do którego winien zmierzać, jeżeli pragnie osiągnąć cel całych rekolekcji.

 


-------------------------

 

6 Św. Ignacy Loyola. Pisma wybrane, Kraków 1969, 189.

7 Maurice Giuliani, Demander ce que je veux et desire, w: „Cahiers de Spiritualité Ignatienne”,

XI/42/1987, 99.
8 Por. św. Ignacy Loyola. Pisma wybrane, Kraków 1969, t. II, 189.
Osądzanie w medytacji nie dotyczy bowiem Słowa Bożego, ale własnego życia w świetle Słowa. „Istnieje ciężka choroba, na którą cierpimy wszyscy - pisze P. Antoine - jest to przerost sądzenia. Posiadamy pasję wydawania sądów. Jesteśmy spokojni tylko wówczas, jeśli udaje nam się sprowadzić każdą rzecz do jednej tylko kategorii dobra lub zła. Pierwszą konsekwencją tej choroby jest trzymanie się na uboczu i ocenianie wszystkiego z góry. Drugą konsekwencją jest zniekształcenie poznania a przez to zniekształcenie także i działania”(12). Jeżeli nie widzi się u siebie tej tendencji do przesadnego oceniania wszystkiego, to w medytacji można przyjąć niepokorną postawę patrzenia z góry na Prawdę Słowa Bożego. Grozi wówczas medytującemu manipulowanie Słowem Bożym, dobieranie sobie tekstów wg własnych potrzeb, unikanie tekstów trudnych, wymagających większego wysiłku, a przede wszystkim poddającym ostrejkrytyce nasze sposoby reagowania, myślenia, nasze decyzje i czyny.

 

Innym niebezpieczeństwem, przed którym stoi rekolektant, to zatrzymanie się przede wszystkim na płaszczyźnie intelektualnej. W naszej mentalności zachodniej, w której intelekt ogrywa wielką rolę, intelektualizacja w medytacji nie jest rzadkością.„Intelektualizacja pobożności chrześcijańskiej - pisze H. Waldenfels - widoczna jest w przeciwstawieniu ascezy i mistyki. Sprawiła ona, że mistrzowie życia duchowego stali się bardziej retorami mówiącymi o życiu duchowym niż nauczycielami wprowadzającymi
i kierującymi na drogach życia. Wspomniana intelektualizacja pobożności sprawiła, że do odkrycia wewnętrznej strony człowieka dochodzi się poza chrześcijaństwem w świecie technik psycho i socjoterapeutycznych, w dynamikach grupowych, w treningu autogennym, w kursach jogi, niekiedy w kręgach psychodeliczno - okultystycznych. (...)Zachęcając ludzi do ćwiczeń podkreśla się po prostu istnienie wielu spraw w życiu ludzkim, których nie da się wyrazić w teorii i czystej refleksji, a nawet w rozmowie lub przynajmniej w postaci słownej. Przeciwnie istnieją rzeczy, które człowiek możedoświadczyć i osiągnąć w pierwotnym, nowym zasmakowaniu rzeczy dzięki „sapere, gustare”(13).

 

Rozmawiając z osobami uprawiającymi dłuższą modlitwę myślną odnosiłem wrażenie, że ich modlitwa jest nieraz właśnie przede wszystkim „myśleniem”. Po okresie zapału, entuzjazmu szybko jednak czują się tym myśleniem na modlitwie zmęczone. Rodzi sięwówczas potrzeba wielu treści religijnych, aby ubogacić medytacyjne myślenie. Jeżeli takie osoby nie odkryją sfery serca (sfery uczuć), to z czasem porzucają dłuższą modlitwę medytacyjną nabierając nawet do niej pewnego urazu.

 

Słuchanie Prawdy Słowa Bożego związane jest może nie tyle z intensywnym, aktywnym „myśleniem”, ile raczej z pewną „pasywnością”; chodzi raczej o poddanie się działaniu

Słowa Bożego, niż samo działanie człowieka.

 

Pytania, które człowiek medytujący stawia sobie szukając Prawdy Słowa, nie powinny być spekulatywne. Prosta, dłuższa koncentracja na medytacji, poprzedzona wewnętrznym wyciszeniem jeszcze przed modlitwą, sprawia, iż nasza uwaga spontanicznie zwróci się kupewnym konkretnym treściom, zawartym w jednym słowie, zdaniu czy myśli.


Rodzą się wówczas również pewne uczucia wobec tych treści, uczucia, które nie są zależne od naszej woli. Niektóre treści mogą przyciągać człowieka medytującego, inne mogą budzić jego wewnętrzny opór. Wprowadzając rekolektanta w metodę medytacji



-----------------------------

12 Cyt. za: J. C. Dhotel, Apprendre a prier, „Catechese”, 32/1968, 283.
13 H. Waldenfels, dz. cyt., 8 - 10.
trzeba zachęcać go do zatrzymywania się zarówno na tym, co budzi reakcje pozytywne (entuzjazm, nadzieję), jak i na tym, co budzi wewnętrzny sprzeciw, opór, uczucia znużenia, nudy i inne uczucia negatywne. Rodzenie się uczuć negatywnych w medytacji jest dobrym objawem, jest to bowiem znak, iż Słowo Boże dotyka w człowieku miejsc najbardziej zranionych, nieuporządkowanych, których rekolektant może sobie w życiu jeszcze nie uświadamiał. „Tam, gdzie człowieka otacza zewnętrzna cisza, ujawnia się z całą mocą przytłumiony dotychczas niepokój wewnętrzny, brak uporządkowania, wina i pożądanie, strach i opór, wielorakie formy przywiązania i zniewolenia. Człowiek przezywa wówczas swoje Ja, które kryje się zwykle na co dzień za maską człowieka poczciwego”(14).



Osądzanie swego życia w świetle słowa Bożego - praca rozumu

 

Świadome przyjęcie reakcji emocjonalnej, która budzi się w nas pod wpływem słuchania Prawdy Słowa prowadzi nas do prawdy o naszym życiu. Słowo Boże nie tylko potwierdza nasze dobre pragnienia, decyzje i czyny, które są zgodne z wolą Bożą, ale także (a w sytuacji człowieka rozpoczynającego drogę nawrócenia wewnętrznego przede wszystkim) osądza człowieka. Ukazuje mu zasadnicze rozdarcie istniejące pomiędzy tym, czym człowiek winien być zgodnie z Bożym Planem, a tym kim jest w rzeczywistości, z powodu grzechu.

 

„Żywe bowiem jest Słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca. Nie ma stworzenia, które by nie było przed nim widzialne, przeciwniewszystko odkryte i odsłonięte jest przed oczami Tego, któremu musimy zdać rachunek” (Hbr 4, 12-13). W Apokalipsie ;,Świadek wierny i prawdomówny” mówi Kościołowi w Laodycei: „Ja wszystkich, których kocham karcę i ćwiczę. Bądź więc gorliwy i nawróć się”
(Ap 3, 19).

 

W medytacjach rekolektant winien z jednej strony spontanicznie (jakby pasywnie) przyjmować Prawdę Słowa Bożego i uczucia, które ono w nim budzi, ale z drugiej strony wykazać się wielką aktywnością w osądzaniu swojego życia. Słowo Boże - o ile medytujący otwiera się na prawdę - ujawni wszystkie najgłębsze zamysły jego serca oraz ich wpływ na wszystkie nieświadome i świadome reakcje, sposób myślenia i wartościowania, na wybory i czyny z nim związane.


Odkrywanie przed człowiekiem jego najgłębszych zamysłów serca - szczególnie wówczas, gdy utarły się w nim już od dawna zakłamane sposoby reagowania, myślenia, gdy człowiek poddał się - jak mówi Karl Rahner S.I. - „zadziwiającej i niesamowitej ludzkiej skłonności do fałszerstw moralnych”(15) może być procesem bardzo bolesnym, przeciwko któremu budzić się będzie bunt, opór wewnętrzny i sprzeciw. Jeżeli
rekolektant nie dostrzeże tego buntu w sobie, nie przyjmie go i nie zacznie z pokorą szukać jego źródeł w sobie, łatwo popadnie w stan smutku i depresji.


W psychologii znane jest pojęcie oporu, który rodzi się w człowieku, kiedy odsłania się jego zachowania i postawy dotychczas nieuświadomione. „Jest rzeczą zadziwiającą - pisze Karen Horney - jaką tępotę przejawiają ludzie skądinąd inteligentni, gdy chodzi o



--------------------


14 Tamże, 31.
15 Karl Rahner S.I., Przez Syna do Ojca, Kraków 1979, 125.
sytuacje, w których powinni dostrzegać nieuniknioną więź przyczynowo - skutkową w zakresie zjawisk psychicznych(...). Kiedy uwidaczniamy pacjentom tego rodzaju związki przyczynowo - skutkowe, zaczynają je kwestionować, odpowiadając mętnie i wykrętnie. Wiele czynników składa się na tę swoistą tępotę. Musimy sobie przede wszystkim zdać sprawę, że dostrzeżenie tych związków przyczynowych stawia pacjenta przed koniecznością dokonania w sobie jakichś zmian”(16).

 

Na opór wewnętrzny, który rodzi się wobec Słowa Bożego odsłaniającego tę „swoistą tępotę” serca trzeba nam patrzeć nie tylko z punktu widzenia psychologicznego, ale przede wszystkim z punktu widzenia duchowego. Opór wobec Słowa Bożego, złączony z ową „niesamowitą ludzką skłonnością do fałszerstw moralnych”, jest wpisany w naszą zranioną grzechem osobowość. „Św. Paweł mówi, „że dążność ciała wroga jest Bogu, nie podporządkowuje się bowiem Prawu Bożemu, ani nawet nie jest do tego zdolna”
(Rz 8, 7).

 

To od strony człowieka jego ograniczoność i grzeszność - newralgiczny punkt jego rzeczywistości psychologicznej i etycznej, a od strony Boga - tajemnica Daru: owo nieustanne udzielanie się życia Bożego w Duchu Świętym. Kto zwycięży? Ten, który potrafi przyjąć Dar”(17). Świadomość, że zwycięstwo nad „dążnością ciała” w człowieku jest możliwe tylko dzięki przyjęciu Daru, otwiera go na „działanie woli”, na dialog z Bogiem.


„Działanie” - dialog z Bogiem - praca woli


„Praca” trzeciej władzy człowieka w medytacji jest może najtrudniejsza do uchwycenia. i nie byłoby też dobrze, gdyby dający rekolekcje usiłował wiele tłumaczyć i opisywać, jak ona ma wyglądać. W „działaniu woli” ujawnia się najpełniej wolność człowieka, która przeżywana jest na głębiach własnego serca. Nie można zbyt jednoznacznie określić, o czym człowiek medytujący ma rozmawiać z Bogiem. Jeżeli odprawiający rekolekcje są ludźmi jeszcze nie zaprawionymi w rozmyślaniu, można im z pewnością proponować treści dla „pracy woli” (treść do rozmowy z Bogiem), ale w proporcji tej winna istnieć wielka różnorodność - wielka skala uczuć tak, aby każdy z nich mógł odnaleźć siebie, swój stan duszy. Św. Ignacy zwraca na to uwagę w pierwszym rozmyślaniu, kiedy pragnie przybliżyć rozmowę końcową w medytacji: „Rozmowę końcową, ujmując ją trafnie, należy odbyć tak jakby przyjaciel mówił do przyjaciela, albo sługa do Pana swego, już to prosząc o jaką łaskę, już to oskarżając się przed nim o jakiś zły uczynek, już to zwierzając mu się ufnie ze swoich spraw i prosząc go w nich o radę” (CD 54).
Dający rekolekcje może i powinien pomagać rekolektantowi w „pracy pamięci” i w „pracy rozumu”. Natomiast w „pracy woli”, gdzie człowiek dotyka tego, co najbardziej dlaniego intymne, osobiste winien pozostawić mu całkowitą inicjatywę. Jeżeli pierwsza i druga „praca” podejmowana jest autentycznie, wówczas „praca woli”, lub tak zwane „budzenie uczuć” i „rozmowa” jest spontaniczną reakcją serca, w którym doszło do
spotkania Prawdy Słowa Bożego z prawdą własnego życia.

Dyskrecja i powściągliwość dającego rekolekcje „pracy woli” rekolektanta rodzi się także z wiary, że w działaniu tej trzeciej władzy człowieka Bóg najpełniej go dotyka,pociągając go ku swojej nieskończonej miłości. „Działanie woli” jest jednoczesnym

 


------------------------

16 Karen Horney, Nerwica a rozwój człowieka, Warszawa 1980, 59.
17 Jan Paweł II, Dominum et vivificantem, nr 55.
przyjmowaniem tej miłości i odpowiadaniem na nią. W samym przyjmowaniu znajduje się odpowiedź. Św. Ignacy mówi, że w czasie „Ćwiczeń” jest rzeczą bardziej stosowną i o wiele lepszą, aby w poszukiwaniu woli Bożej sam Stwórca i Pan udzielał się duszy sobie oddanej i ogarniał ją ku swej miłości i chwale, a także przysposabiał ją ku tej drodze, na której będzie mu mogła lepiej służyć” (CD 15).

 

Działanie Boga jest zawsze uwarunkowane wolnością człowieka, którą kieruje on sam. Jest to jedyne miejsce w człowieku, do którego nikt nie ma dostępu - nawet sam Bóg - dotego stopnia, iż człowiek może się potępić i nikt nie może go (o ile sam człowiek tak zdecyduje) od tego uchronić. Istotą medytacji jest właśnie wolne oddanie Bogu tegojednego miejsca do całkowitej Jego dyspozycji. Modlitwa: „Przyjmij, Panie, całą wolność moją(...)” (CD 234), która wieńczy całe doświadczenie rekolekcji opartych na „Ćwiczeniach Duchownych”, jest obecna w każdej autentycznej medytacji, choć może jeszcze w sposób niepełny i niedoskonały.

 


Rozmowa końcowa

 

Jeżeli nawet słuchanie Słowa Bożego i osądzanie swojego życia w jego świetle zajmują w medytacji wiele miejsca, to jednak nigdy nie może zabraknąć bezpośredniego dialogu z Bogiem. Im więcej jest w modlitwie „działania woli”, tak zwanego „budzenia uczuć”, tym pełniej jest ona tym, czym być powinna - osobistym spotkaniem, w którym intymność (bliskość serca) odgrywa zasadniczą rolę.

„Działanie woli” winno przenikać całą medytację, ale w końcowej rozmowie rozmyślanie dochodzi do najwyższego napięcia uczuciowego. Końcowa rozmowa jest bowiem ostatnim akordem serca, ludzkiego, które pragnie związać się całkowicie zBogiem, by móc „we wszystkim miłować Jego Boski Majestat i służyć Jemu” (CD 233).


Refleksja po medytacji


„Po skończonym ćwiczeniu przez kwadrans, siedząc lub chodząc, zbadam, jak mi się powiodła ta kontemplacja lub rozmyślanie. Jeśli źle, zbadam przyczynę tego, a tak poznawszy przyczynę, będę żałował za to, chcąc się poprawić w przyszłości. A jeśli dobrze, podziękuję Bogu, Panu naszemu, i następnym razem będę się trzymał tego samego sposobu” (CD 77). W medytacji rekolektant winien poddać się (dobrze

rozumianej) spontaniczności, która jest przede wszystkim owocem otwarcia się na działanie Ducha Świętego, który „wieje tam, gdzie chce” (J 3, 8).

 

Medytujący człowiek nie powinien więc podczas modlitwy zbytnio obserwować siebie pytając się, czy jego modlitwa jest zgodna z metodą, której się uczy. Stopniowe zapominanie o stosowanej metodzie, rezygnacja z szukania „przyjemności modlitwy” pozwalają dopiero skoncentrować się całym sercem na Relacji - Dialogu z Bogiem, który jest w centrum medytacji. Dopiero po medytacji rekolektant reflektuje nad swojąpostawą

i swoimi przeżyciami na modlitwie.


W pytaniu: „jak mi się powiodła medytacja” św. Ignacy każe nam bardziej odwołać się do spontanicznego odczucia sumienia niż do analizy intelektualnej odbytego czasu modlitwy. Sumienie daje rekolektantowi ogólne poznanie jego zaangażowania na modlitwie, wysiłku i ofiary z nią związanej oraz hojności wobec Boga; sumienie spontanicznie pochwali lub zgani człowieka medytującego. Od ogólnego odczucia trzeba

przejść do konkretów i „zbadać przyczynę” tego, że medytacja powiodła mi się źle lub dobrze.


W refleksji nad medytacją rekolektant może posłużyć się dwoma rodzajami pytań:pierwszy dotyczy osobistego zaangażowania na modlitwie: wyciszenia wewnętrznego,rozbudzenia w sobie - pragnienia hojności wobec Boga, uważności wejścia w treści medytacji, wierności proponowanej metodzie; pytania te dotyczą tego wszystkiego, na co człowiek medytujący ma wpływ. Drugi rodzaj pytań dotyczy wewnętrznych odczuć, poruszeń, na które rekolektant nie ma bezpośredniego wpływu, ale są mu one dane, np.:„Jakim Bóg mi się wydał? Co działo się we mnie? Co mnie szczególnie uderzyło? Jak się czułem podczas modlitwy? Co Bóg starał mi się w tym wszystkim powiedzieć? Czy jest jakiś punkt, do którego powinienem wrócić w następnej modlitwie?”(18).

Refleksja po medytacji ma konkretny pedagogiczny cel: jeżeli medytacja poszła mi źle, „będę żałował za to, chcąc poprawić się w przyszłości”, „jeżeli dobrze, podziękuję Bogu, Panu naszemu, i następnym razem będę się trzymał tego samego sposobu”. Dzięki refleksji nad własną modlitwę rekolekcje stają się prawdziwą szkołą modlitwy, w której uczeń najpierw sam siebie koryguje, a następnie może skonfrontować rozeznanie swojej sytuacji z dającym rekolekcje. W tym kontekście popełnione błędy nie stają się przyczyną
rozczarowania i niszczącego uczucia zniechęcenia do siebie, ale raczej okazją do pogłębienia własnego doświadczenia w modlitwie. Niepowodzenie w medytacji ma się stać dla rekolektanta okazją do większego upokorzenia przed Bogiem, które z jednej strony jest prośbą o przebaczenie, z drugiej zaś modlitwą o łaskę większej wierności.Poprawa w przyszłości zależy bowiem nie tylko od nas, ale w równym stopniu od
otrzymanej łaski. Natomiast medytacja, którą rekolektant odprawił dobrze, winna zrodzić z jednej strony uczucia wdzięczności wobec Boga, ponieważ była ona nie tylko owocem wysiłku człowieka, ale także owocem Bożego działania; z drugiej zaś winna stać się zachętą do większej wierności Bogu w następnych ćwiczeniach duchownych. Zgodnie z tym, co mówi św. Ignacy, refleksja jest nie tylko analizą własnych postaw i odczuć, ale także modlitwą - jakby przedłużeniem samej medytacji.

 


Zakończenie

Metoda medytacji ignacjańskiej - podkreśla J. B. Lotz - winna być podawana w sposób integralny, tzn. bez uszczerbku dla właściwej jej wewnętrznej siły oddziaływania. Winna być jednak tak przetworzona i przyswojona, aby stała się bardzo osobistym narzędziem spotkania człowieka z Bogiem. Każdy medytujący w ramach podanej metody medytacji winien szukać swojej własnej, dostosowanej do swojego doświadczenia psychicznego i duchowego. „Byłoby dobrze, gdyby wytworzyło się tyle form medytacji, ilu jest medytujących: im bardziej proces ten jest osobisty, tym bardziej może być autentyczny”(19).

 


------------------------

18 Przyłącz mnie do swego Syna. Ćwiczenia Duchowne w życiu codziennym, Kraków 1987/88,
(wydanie do użytku wewnętrznego księży jezuitów), 9.
19 J. B. Lotz, dz. cyt., 13.
Schemat medytacji
  • Czas przygotowania – wiosna
    - przeczytanie tekstu – przygotowanie osobiste medytacji
    - przygotowanie bezpośrednie: uświadomienie sobie przed Kim staję i w jakim celu – miejsce medytacji, pozycja ciała, wyciszenie
    - modlitwa o dobre przeżycie medytacji, o owoce dla służby Bogu
    - wejście w treści medytacji: powrót myślą do historii, która ma być przedmiotem medytacji, użycie wyobraźni – tworzenie klimatu modlitwy
    - prośba o konkretną łaskę, o owoc tej medytacji – prosić o to, czego chcę i pragnę od Pana Boga.
  • Czas medytacji – czas wzrostu i owocowania – lato
    - smakowanie tekstu
    - troska o zrozumienie przez refleksję i rozum oświecony wiarą
    - zobaczenie odkrytych prawd w konkrecie mojego życia – moje reakcje, odczucia, próba identyfikacji z biblijnymi postaciami, rozmowa z Jezusem...
    - od medytacji do modlitwy, do przebywania w świadomości obecności Boga
    - zaangażowanie całego bogactwa naszego człowieczeństwa: pamięci, intelektu, woli, uczuć, zmysłów, wyobraźni...
    - bez spieszenia się, nerwowości, chęci wyczerpania tematu; zatrzymać się tam, gdzie poczuję się pociągany wewnętrznie i tak długo, póki się nie nasycę...
Medytację kończymy serdeczną rozmową z Jezusem, Bogiem Ojcem, z Maryją... 
Całość możemy zakończyć znaną modlitwą: Ojcze nasz, Zdrowaś Mario....
  • Czas refleksji – czas zbiorów – jesień
    - refleksja nad formą przeprowadzonej medytacji – by znaleźć osobisty sposób modlitwy (czas, miejsce, postawa, częstotliwość)
    - refleksja nad treścią – uchwycenie i zachowanie owoców medytacji, zapis przemyśleń
  • Czas codzienności – czas korzystania z owoców - zima 
    - czerpanie w codzienności z owoców i łask otrzymanych na medytacji - wracanie w myślach, akty strzeliste...

Opracowanie: Wspólnota lokalna WŻCh